Postanowiłam dokończyć coś, co zalegało u mnie w pudełku już od paru tygodni. Po skończonej pracy powstał dylemat- zamieszczać kolejny post czy nie zamieszczać. Efekt końcowy mnie nie zadowala- chyba jednak nie leżą mi jakieś wymyślne formy- o ile można w ogóle nazwać ją wymyślną ;) Jednym słowem projekt i zamysł sobie, bransoletka sobie (już nie wspomnę że na początku miały to być kolejne marynarskie kolczyki tylko z węzłami ;) )
Dodatkowo- grube sznurki w pracy okazały się fatalne- współpraca nie układała się nam w ogóle. Tak więc mówię stanowcze NIE grubym sznurkom.
Końcówki sznurka złotego można schować pod bransoletkę jak i je wywinąć na zewnątrz.
Wolę klasykę ;)
Oto "Marynarskie węzły"
A ja uważam, że jest niepowtarzalna i ciekawa. NA pewno znajdzie amatora. Ale rozumiem Twoje podejście - często nie jestem zadowolona z moich prac a jednak znajdują się chętni je przygarnąć. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńwłaśnie WOW!
OdpowiedzUsuńAndape, boniusiu, Katarzyno- dziękuję :)
OdpowiedzUsuńu mnie gruby skręcany sznurek leży nietknięty a kupiłam go na początkach zabawy z sutaszem.
OdpowiedzUsuńoby moje jego wykorzystanie było równie efektowne co w Twoim marynarskim projekcie :)
Ja na razie sobie sznurki daruje ;) Kupiłam ich tyle co na ten projekt- no może trochę więcej, ale wszystko zużyłam do bransoletki. Fatalny jest, nie dość że rozplątuje się okropnie, przez co niteczki którymi jest obwiązany się niszczą- i trzeba było ciągle sznurek skracać, to na dodatek się pruje :D
OdpowiedzUsuń